Zbigniew Łapiński

Zbigniew Łapiński: Muzyka to jest miłość. Sama miłość.

Zbigniew Łapiński: Sztuka nie zna kompromisów. Moje wartości, którymi się kieruję, są najdroższe z możliwych, bo najtrudniejsze w realizacji. Są bliskie Skorpionowi, a ja jestem przecież Skorpion: czarne-białe, mądre-głupie, piękne-brzydkie. I nagle pojawia się język pseudosztuki, którego nie rozumiem, a którym usiłuje się do mnie przemówić. Jest to język, który wprowadza odcienie szarości. Najbardziej odrzuca mnie od tego rodzaju komunikacji między artystą i odbiorcą to, że jest ona oparta na manipulacji. Moja muzyka jest czarno-biała, mimo że ma wiele kolorów. W swej wymowie jest jednoznaczna.

Zbigniew Łapiński: Głupstwa to jest inny rodzaj pojmowania wartości niż mój. Bo są wartości ważne i są wartości nieważne. Dla mnie życie składa się z wartości tych, które obowiązują od wieków, które zawsze miały wpływ na ludzkie postanowienia, decyzje, pracę. To jest czarne-białe, dobre-złe. A świat powoli, aczkolwiek stale, zaciera granice między tymi wartościami, co mi nie odpowiada. Jestem człowiekiem prostym. Nie jestem, broń Boże, dyplomatą! (źródło: K. Walentynowicz "Poeta melodii. Biografia artystyczna Zbigniewa Łapińskiego" 2018r.)

(fot. Katarzyna Walentynowicz)

Zbigniew Łapiński tworzył projekty z różnymi artystami. Najbardziej jest znany ze współpracy z Jackiem Kaczmarskim i Przemysławem Gintrowskim, ponieważ ta działalność artystyczna jest najpełniej udokumentowana dzięki zaangażowaniu w proces wydawniczy i dzięki otwartości na rejestrację powstałych utworów Jacka Kaczmarskiego i Przemysława Gintrowskiego (skrajny perfekcjonizm Zbigniewa Łapińskiego z jednej strony gwarantował wysoką jakość nagrywanego materiału, z drugiej - trudność z podejmowaniu przez niego decyzji o publikacji).

(fot. Katarzyna Walentynowicz)

Swoją filozofię podejścia do twórczości Zbigniew Łapiński wielokrotnie opisywał (na przykład w felietonach, które powstawały w latach 2015-2017), czy też na swoim fanpage'u na FB:

Zbigniew Łapiński (tekst zamieszczony przez kompozytora na FB: Oświadczenie Zbigniewa Łapińskiego z lipca 2017r.). Prawo twórcy do ochrony własnej twórczości:

Od dłuższego czasu zderzam się z rzeczywistością, która mnie jako twórcy wyraźnie daje do zrozumienia, że w naszym kraju prawa twórców do ochrony własnej twórczości nie są przestrzegane nigdy i przez nikogo: ani przez instytucje typu ZAiKS, ani przez innych twórców, ani przez bardzo przypadkowych ludzi, w których ręce wpadają moje piosenki przy różnych okazjach. Pamiętam, jak nie reagowano na wydawanie na płytach moich utworów zarejestrowanych w ZAiKS-ie jako współautorskie /najczęściej z Jackiem Kaczmarskim/, w wykonaniu innych twórców, którzy zmieniali muzykę, mimo że nie mieli do tego prawa. Robiono to nie tylko bez mojej zgody, ale przede wszystkim bez poinformowania mnie, że ktoś planuje moje utwory eksploatować inaczej, niż wskazuje na to współautorska rejestracja w ZAiKS-ie, zarabiając na tym pieniądze. Obserwuję również dość powszechną praktykę dysponowania moją twórczością przez innych twórców i wykonawców „po swojemu”, czyli ze zmienionymi aranżacjami, bo podobno, jak później ci wykonawcy tłumaczą, „po staremu” im się nie sprzeda (pozostaje pytanie, dlaczego ma im „się sprzedać” bez pytania mnie o zgodę, skoro to moja twórczość?); podobno również „po staremu” nie spodoba się młodemu pokoleniu. Mam wątpliwości co do takiej filozofii, ponieważ widzę, jaki wpływ na młode pokolenie mają choćby Jacka, Przemka i moje piosenki właśnie w wersji oryginalnej, pierwotnej, można powiedzieć klasycznej. Do każdej mojej kompozycji podchodzę bardzo osobiście. Wiem, że różnie twórcy podchodzą do stworzonych przez siebie dzieł – dla mnie KAŻDA z moich kompozycji jest wyrazem czegoś intymnego, co chcę zawrzeć w muzyce w sobie tylko wiadomy sposób . Dlatego też równie osobiście i dotkliwie odczuwam okaleczanie mojej muzyki, a tak właśnie odbieram bardzo często skutki różnych nieprzemyślanych „eksperymentów”, które bez mojej wiedzy i zgody są realizowane na mojej twórczości. Ponieważ zazwyczaj wykonawcy, którzy wykonują bez mojej zgody moje kompozycje w zmienionych aranżacjach, mówią zaskoczeni, że nie wiedzieli, że tak nie można i że przecież WSZYSCY teraz mogą zrobić wszystko z cudzą twórczością, ponieważ żyjemy w świecie kultury globalnej, chciałbym złożyć oświadczenie, które proszę, aby traktować jako publiczną deklarację mojej woli (...).

Felietony Zbigniewa Łapińskiego, w których kompozytor zawarł swoją filozofię podejścia do twórczości, przeczytał Marian Opania podczas premiery programu "Znaki Zodiaku":

https://youtu.be/ZsgIiJGiQRc

Jan Kondrak: O Łapińskim trzeba mówić, że jest kompozytorem. I to absolutnie znakomitym. Pokornym wobec tekstu. Rozumiejącym tekst właściwie. Zgodnie z intencją autora. Dającym w przebiegu melodii pełną interpretację tekstu. Wystarczyło „uśpiewać” melodię i kreacja gotowa. Tak rozumieć polszczyznę i z taką pokorą wobec niej się zachowywać umie tylko Łapiński. Inni rozumiejący teksty kompozytorzy polscy (jest ich zaledwie kilku) potrafią przeciągać strunę na stronę muzyki ze strony tekstu. I co ważne. Melodia, którą Łapiński tworzy, ma samoistną jakość, czyli może mieć wartość. Zagrana bez słów jest jak najlepsza muzyka filmowa. A „uśpiewać” rzeczy jego było bardzo trudno. Ambitus sięga dwu i pół oktawy niekiedy. Nigdy nie dopisywał niczego autorom. Pytał o możliwość zamiany kolejności spójników. Nawet! Choć mógłby to zrobić bez pytania i bez pretensji ze strony autora. Mówienie o Nim, na pierwszym miejscu, jako o akompaniatorze, fenomenalnym zresztą, jest odbieraniem, ujmowaniem Mu wielkości. Nie róbmy tego. Odszedł wybitny polski kompozytor. Zostało ogromne dzieło ostatnich lat, które czeka na publikację. Jest to ten rodzaj wielkości, który potrzebuje równorzędnego partnerstwa w dziedzinie wykonawstwa i produkcji i edycji, by ukazać właściwy wymiar artyzmu Zbigniewa Łapińskiego. Mówił o sobie, że jest akompaniatorem, ale myślę, że On to mówił przez łzy, publicznie. Prywatnie już tym akompaniatorem nie był. Był demiurgiem muzyki. On został wbity w tę rolę akompaniatora, dobry był w niej i miał z tego tytułu dużo chleba. Więc nie psuł dobrego. Nie rzucał się, nie pyrgał. Ja znając choćby jedną jego kompozycję, Powrót z Syberii, nigdy bym nie dedykował mu tekstu pt. Akompaniator. To jest jednak mniej i zupełnie o czym innym. Nazywanie Łapińskiego akompaniatorem jest dosłownie tym, czym jest, czyli umniejszaniem. Mimowolnym umniejszaniem. Niechcącym, ale jednak umniejszaniem. Za zgodą Jego, ale umniejszaniem.

(źródło: K. Walentynowicz "Poeta melodii. Biografia artystyczna Zbigniewa Łapińskiego" 2018r.)

Cytaty poniżej odnoszące się do procesu tworzenia i do koncepcji artysty pochodzą z książki K. Walentynowicz "Poeta melodii. Biografia artystyczna Zbigniewa Łapińskiego" 2018r.):

Zbigniew Łapiński: Tylko w świecie nierzeczywistym można tworzyć, bo to, co rzeczywiste, wpływa negatywnie na twórczość. Mój prawdziwy świat jest abstrakcyjny, daleki od tego wszystkiego, co mnie otacza. Muzyka jest jak porcelana. Trzeba bardzo uważać, by jej nie zniszczyć, gdy bierze się ją w ręce.  Od dziecka miałem ten wielki dar oceniania po swojemu niektórych rzeczy – opierając się na własnym doświadczeniu, na własnych możliwościach i na tym, co we mnie tkwi. A dar słuchania innych również był mi znany i z przyjemnością słuchałem tego, co inni mówili, aczkolwiek nie zawsze to było zgodne z moją prawdą. Siebie z przyjemnością nazywam człowiekiem nienormalnym. Ta nienormalność bardzo pomaga w kontakcie ze sztuką.

Zbigniew Łapiński: Na jakimś etapie życia uznałem, że jestem przede wszystkim grającym pianistą, o którym się mówi w samych superlatywach, ale to był błąd, bo ja nie jestem przede wszystkim grającym pianistą. Głównie okazuje się, że jestem jednak kompozytorem, że tworzenie jest dla mnie ważniejsze, niż samo granie,  ale to zrozumiałem strasznie późno, chyba  dopiero po udarze, jak Pan Bóg pokazał palcem i powiedział: „A ty będziesz teraz odpoczywał.” Tak to odebrałem. I odpoczywam, łaski nie robię. Skutki poudarowe są ewidentne i niejako zostałem skazany na tworzenie, ale daj Boże każdemu taką karę! I nie daj Boże każdemu, aby w ten sposób potraktowano jego zdrowie, jego umysł, jego możliwości, bo skutki poudarowe zdrowotnie bardzo przeszkadzają i powodują brak akceptacji  siebie i ludzi.

Zbigniew Łapiński: Przelewanie wszystkich uczuć, wszystkiego, co wiem, czego doświadczam, na muzykę przy powstawaniu kompozycji jest dla mnie ważne. Inspiruje mnie słowo, szczególnie w poezji. Jestem romantykiem. W muzyce również. Zawsze się boję jednego: że moja muzyka jest muzyką nie na ten czas, muzyką  niechcianą. Romantyzm niby zawsze jest w cenie, ale…Dostęp do Akademii Muzycznej ułatwia proces powstawania muzyki. Ale sama muzyka powstaje z inspiracji i z doświadczeń, które dostajemy  z życia. Bo nie ma innej możliwości, jak dowiadywanie się o pewnych rzeczach poprzez istnienie na tym świecie. Oczywiście nie muszą to być bezpośrednio moje doświadczenia – mogą dotyczyć innych ludzi. Ale ja to muszę strawić, pomyśleć o tym po swojemu, zrozumieć, o co chodzi w danej sprawie i poczuć to. Przestaliśmy jako ludzie czuć – aż się boję o tym mówić, ale to jest przerażające. Przestaliśmy myśleć uczuciami. Myślimy tylko szmalem, a szmal zabija uczucia, nie współistnieje uczuciami, nie potrzebuje ich wcale. Komu potrzebne są uczucia? Tylko tym, którzy zajmują się niechcianą sztuką.

Zbigniew Łapiński: Trzeba bardzo uważać, by w tworzonej  muzyce nie zatracić siebie; by nie stać się kopistą pomysłów, które stworzyli inni. Nikt, kto jest legendą, nie chce nią być i nie nazywa siebie tak. Ale są tacy artyści, którzy nie są legendą, więc często mówią o sobie: „Jestem Legendą!” Jak mała jest granica na scenie między błazenadą a tym, co występujący artysta ma naprawdę w sercu. Jak łatwo się zatracić i zacząć grać dla tego najgłupszego z widzów, zapominając o potrzebach twórczych i o potrzebach widzów myślących, którzy – wierzę w to – również wśród tego tłumu oglądających są. Muzyka to jest całożyciowa praca. Albo robi się sztukę ambitną, czyli sztukę dla siebie; albo sztukę, za przeproszeniem, komercyjną, która szybko się sprzedaje za duże pieniądze, które w zasadzie trafiają do wydawców. Nie łudźmy się, że te pieniądze trafiają do wykonawców,  autora – nie. Autor dostaje jakieś pieniądze, ale główna  część tego, przepraszam za wrażenie, szmalu, trafia do wydawców.Założyłem sobie, że moja sztuka nie będzie kupowana. Nie da się pogodzić sztuki ze szmalem.

Kontakt