Wokalista, autor, współpracujący ze Zbigniewem Łapińskim przy wielu projektach, między innymi podczas koncertu „Kolega z pracy” w 2004r. w Olsztynie, nad którym kierownictwo muzyczne objął Zbigniew Łapiński po śmierci Jacka Kaczmarskiego:
Muzyka Zbyszka jest nierozerwalnie związana z jego wykonawstwem. Moja znajomość ze Zbyszka twórczością rozpoczęła się od obserwacji jego pracy jako artysty akompaniatora, współtworzącego koncerty z wykonawcami pod koniec lat 80. XX wieku – było to albo na FAMIE, albo na „Spotkaniach Zamkowych” w Olsztynie. Ale po raz pierwszy zetknąłem się z jego muzyką w 1980 roku, kiedy trafiła do mnie kaseta z „Murami” – to było jedno z moich ważniejszych doznań, przeżyć. Chodzi o to, w jaki sposób Zbyszek grał, jak brzmiał dzięki niemu ten jedyny w swoim rodzaju fortepian. Gdy Zbyszek gra, to cała ta sytuacja sprawia wrażenie, jakby miał on bezpośredni kontakt z istotą sztuki i sposobu tego rodzaju przeżywania. Pewne umiejętności można ćwiczyć, ale nie mówimy przecież o mechanicznej doskonałości w wykonywaniu muzyki, lecz o dźwiękach, które są absolutnie niepowtarzalne w jego wykonaniu. Mam takie odczucie, jakby w momencie, w którym Zbyszek się urodził, powstał jakiś indywidualny, nieprzeciętny i wyjątkowy jego świat, charakteryzujący się unikatową wrażliwością. I Zbyszek tym swoim światem dzieli się z nami poprzez muzykę, którą tworzy, ale też tę, którą wykonuje. Zbyszek, jak już zaczyna coś robić, to mniej więcej widzi koniec i wie, do czego dąży. Współpraca z nim daje poczucie bezpieczeństwa, że będzie to dobre. Parę razy występowaliśmy razem, ale najbardziej pamiętam realizację koncertu „Kolega z pracy”, upamiętniającego Jacka Kaczmarskiego – w Olsztynie, już po jego śmierci w 2004 roku. Zbyszek był kierownikiem muzycznym tego bardzo trudnego z uwagi na okoliczności przedsięwzięcia. Większość ludzi, którzy próbują śpiewać Kaczmarskiego, ogranicza się do naśladowania, a i publiczność jest trochę na to nastawiona. Ale zazwyczaj zestawienie wykonawcy z Kaczmarskim eliminuje tego pierwszego, dlatego naśladowanie Kaczmarskiego nie ma głębszego sensu, ponieważ nie ma u naśladowców tej emocji, którą miał Kaczmarski, gdy śpiewał swoje piosenki. Oni nie mają tych emocji, bo ich po prostu mieć nie mogą, bo nie są Kaczmarskim i to trzeba zrozumieć. Dlatego moją propozycję innego Kaczmarskiego Zbyszek wówczas zaakceptował. Zbyszek w tym koncercie akompaniował i bardzo dużo mi oraz innym wykonawcom pomagał, ponieważ dobrze zna te utwory, wie, gdzie trzeba postawić akcent. Zbyszek we współpracy z innymi artystami ma dar, polegający na umiejętności wydobycia z artysty tego, co w nim najcenniejsze, a czego, bywa, nawet ów artysta nie jest świadomy. Tak było też w moim przypadku: Zbyszek próbował wyciągnąć ze mnie to, w co ja śmiałem wątpić, i widział atuty, których nie byłem pewien. Jest doskonałym obserwatorem, na pewno posługuje się swoim rodzajem psychologii w kontakcie z ludźmi. On wiedział, dokąd idziemy, a ja się do tego powoli przekonywałem. Liczba wykonawców, z którymi on współpracował latami, jest bardzo duża. Widać dużo szacunku, niezależnie od mijających lat, ze strony tych artystów wobec Zbyszka i odwrotnie. Zbyszek w pracy zawsze jest bardzo uporządkowany: umawiamy się na godzinę, potem pracujemy. Przewrotnie mówi czasem o jakimś bałaganie, chaosie, ale ten jego bałagan to jest niezwykle uporządkowany świat, w którym istotną rolę odgrywa przede wszystkim jego świadomość tego, co trzeba zrobić. On jest inżynierem i to powoduje pewną pedantyczność w podejściu do tworzenia sztuki, ale pedantyczność w jak najlepszym tego słowa znaczeniu, ponieważ dzięki temu u Zbyszka nic się nie gubi, a wszystko można znaleźć. Zbyszek ponadto z jednej strony we współpracy z artystami jest sobą, a z drugiej doskonale wchodzi w skórę wykonawcy. To jest Mistrz Akompaniator. Nie wychodzi przed szereg, więc wykonawca czuje się bezpiecznie. On o ludziach pamięta – nie dzwoni co tydzień, ale dzwoni na pewno po czasie, zawsze proponuje wspólne projekty i po takim telefonie czujemy się, jakbyśmy mieli ze sobą kontakt zawsze. Gdy Zbyszek rozmawia z ludźmi, to nić porozumienia jest oparta na jakiejś bliskości, którą on właśnie wytwarza, dlatego też zawsze, gdy Zbyszek dzwoni, to dla mnie jest święto. Wierzę, że ludzie, którzy z nim wchodzą w kontakt, tak jak ja, mają poczucie kontaktu ważnego i nieprzypadkowego.
(źródło: K. Walentynowicz „Zbigniew Łapiński. Historie również niepoważne, czyli groch z kapustą”, 2015r.)