Przemysław Gintrowski

"Inny rodzaj współtworzenia zaistniał między Zbigniewem Łapińskim a Przemysławem Gintrowskim, który jako współtwórca legendarnego tria K-G-Ł miał duży wpływ na kierunek rozwoju Zbigniewa Łapińskiego. O  projektach realizowanych przez nich napisałam w rozdziale I. Teraz chciałabym zwrócić uwagę na szczególną relację, jaka przez lata łączyła tych dwóch artystów. Byli do siebie bardzo podobni. Obaj nie tolerowali wykorzystywania ich twórczości przez kogokolwiek. Bardzo rzetelnie podchodzili do realizacji wspólnych inicjatyw. Obaj byli profesjonalistami najwyższej próby, obdarzonymi unikatowymi talentami. Zbigniew Łapiński wielokrotnie podkreślał, jak dobre kompozycje pisał Przemysław Gintrowski. Ponieważ każdy ze współtwórców tria był kompozytorem, utwory, które powstawały, były wynikiem swoistej rywalizacji. Zbigniew Łapiński wspominał, że po prostu, zwyczajnie nie wypadało przynieść kolegom słabej kompozycji, ponieważ jeśli już tak się zdarzyło, pozostali dwaj od razu to wychwytywali. Żaden z muzyków tria nie chciał firmować utworu, który byłby na niższym poziomie, ale też żaden nie pozwalał sobie na to, aby proponować taką kompozycję. W ocenie Zbigniewa Łapińskiego utwory autorstwa Przemysława Gintrowskiego były genialne. Inną kwestię stanowiło współistnienie sceniczne trzech artystów o różnych możliwościach wokalnych i muzycznych, różnych aspiracjach i różnych, na szczęście chyba, osobowościach. [...]

(fot. archiwum Zbigniewa Łapińskiego)

W świadomości społecznej funkcjonuje wiele schematów, dotyczących współpracy Zbigniewa Łapińskiego i Przemysława Gintrowskiego. Wynika to z faktu, że obaj twórcy głośno mówili o tym, co ich denerwowało w sobie nawzajem. Z jednej strony byli do siebie podobni temperamentami, stosunkiem do rzetelnej pracy, do swojej twórczości, ale z drugiej różnili się sposobem życia, zachowania, ubiorem, funkcjonowaniem w sytuacjach publicznych. [...]

Zbigniew Łapiński i Przemysław Gintrowski (fot. archiwum Zbigniewa Łapińskiego)

Zbigniew Łapiński doceniał wartość Przemysława Gintrowskiego jako wokalisty i muzyka. Wcześniej pisałam również o wielkiej więzi twórczej z Jackiem Kaczmarskim. Poprzeczka, wysoko postawiona właśnie we współpracy z Jackiem i Przemkiem, spowodowała tak duże wymagania Zbigniewa Łapińskiego wobec innych wykonawców, z którymi później współpracował.

Zbigniew Łapiński: Losy ludzi się różnie toczą, ale zawsze najważniejszy jest człowiek, który jest cholernie interesujący przez to, że żyje inaczej, żyje po swojemu,  ma swoje sprawy… To jest takie ciekawe. Gdy losy ludzi się rozchodzą, to nie znaczy, że zapomina się o pewnych sprawach. Nie, one zawsze będą. I choćby one były  przypominane tylko od czasu do czasu, to one istnieją. Nie ma takiego człowieka, który by mógł przekreślić,  czy zetrzeć  gumeczką to, co w jego życiu było wcześniej. Nie, to istnieje.  Dziwię się tym ludziom, którzy walczą z tym, co jest w nas.Człowiek jest tak skonstruowany, że zadowolenie czerpie wtedy, kiedy robi coś dobrego dla innych, nie dla siebie. Oczywiście „Człowiek”, nie robocik, bo robocik potrafi zrobić coś tylko dla siebie. Praca z Jackiem i Przemkiem stworzyła coś takiego, co można nazwać wymaganiami kompozytorskimi, bo teksty Jacka były tak wymagające, że nie można było po Jacku napisać muzyki do każdego tekstu, który wpadł mi w ręce, a kompozycje Przemka tak dobre, że nie wypadało napisać czegokolwiek. Obaj byli genialnymi wokalistami i przyjaciółmi, z którymi chciałem na scenie występować i dla których chciałem tworzyć.

"Było coś niepojętego w relacji Zbigniewa Łapińskiego z kolegami z tria, coś, czego nie da się wsadzić w żaden schemat. Mogli się pokłócić, mogli się rozejść, mogli komentować swoje wady, ale zawsze szanowali się i doceniali wzajemną wartość artystyczną. Było również coś niepojętego w sile ich charakterów i w poczuciu odpowiedzialności jeden za drugiego. Gdy zmarł Jacek Kaczmarski, Zbigniew Łapiński zrealizował wiele koncertów, promując jego twórczość, w tym cykl Szukamy stajenki. Gdy zmarł Przemysław Gintrowski, Zbigniew Łapiński dedykował swój benefis z listopada 2012 r. właśnie jemu, a wcześniej, przed śmiercią kolegi, zadzwonił do niego, by Przemysław Gintrowski poczuł,jaki był i jest dla Zbyszka ważny. Zbigniew Łapiński był również bardzo ważny dla Przemysława Gintrowskiego, którego troska o skutki nałogu alkoholowego Zbigniewa Łapińskiego wzrusza nawet po latach, kiedy żadnego z nich już nie ma. Po śmierci Zbigniewa Łapińskiego, przy porządkowaniu jego archiwum, okazało się, że w dużym pokoju na stoliczku, przy którym Zbigniew Łapiński przebywał prawie cały czas, leżała przez wiele lat ta sama koperta. Znajdowały się w niej listy od Przemysława Gintrowskiego z początku i końca lat 80-tych XX w., w których Gintrowski w najróżniejszy sposób próbuje uchronić Zbigniewa Łapińskiego od uzależnienia od alkoholu. Determinacja Gintrowskiego nie mogła pomóc Zbigniewowi Łapińskiemu wtedy, ale bardzo pomagała w późniejszych latach życia, kiedy dojrzałość nakazywała podjąć walkę, a postawa kolegi sprzed lat była bardzo dobrym motywatorem, by nigdy o tej walce nie zapomnieć. Gdy po latach patrzę na moje wspólne rozmowy i spotkania ze Zbigniewem Łapińskim, to widzę zawsze artystę doceniającego wpływ swoich dwóch pozostałych kolegów na jego życie; widzę jego ogromny szacunek do ich talentu, całkowite oddanie się ich wspólnej twórczości, wierność wartościom ważnym dla każdego z nich i tęsknotę za nimi: żeby zapalić wspólnie papierosa, zagrać razem, poczuć tę siłę inspiracji, która wypełniała sens ich życia. [...]"

Fragment książki Katarzyny Walentynowicz "Poeta melodii. Biografia artystyczna Zbigniewa Łapińskiego", Warszawa 2015 r.


Kontakt