Poeta, autor programu telewizyjnego "U Pana Krzysia", w którym do współpracy zapraszał również Zbigniewa Łapińskiego w roli kierownika muzycznego oraz... aktora:
Spotkaliśmy się w połowie lat 80. XX wieku na jakimś wspólnym koncercie. Zbyszek występował wtedy z Przemkiem. Zbyszka od razu polubiłem, ponieważ miał bardzo charakterystyczne poczucie humoru, takie „szczypiące” [uśmiech]. To wymaga inteligencji, by swobodnie operować żartami tego typu. Po latach, gdy telewizja zaproponowała mi, abym realizował swój autorski program „U Pana Krzysia”, zaprosiłem Zbyszka do współpracy. Odpowiadał za stronę muzyczną programu i robił to bardzo dobrze. To odpowiedzialny muzyk i zdyscyplinowany artysta. W programie Zbyszek był między innymi aranżerem, ale także aktorem! W jednym skeczu grał milicjanta i świetnie się w tej roli sprawdzał. Natomiast w piosenkach, które opracowywał muzycznie, a potem wykonywał, widoczne było jego wyczucie. Zbyszka styl gry charakteryzuje nutka swoistej melancholii. Interesujące jest to, że jest tam wiele dźwięków, ale żadnego z nich on nie nadużywa; każdy jest ważny. Z Kaczmarskim i Gintrowskim to jest znany wszystkim Zbigniew Łapiński, ale on i bez tria funkcjonował fantastycznie. Problem polega na tym, że to, co wspólnie zrobili z Kaczmarskim, było tak mocne, że ludzie to zauważali bardziej niż cokolwiek innego. Poza tym w trio rola Zbyszka jest niebagatelna. Piosenka z udziałem Zbyszka nabiera duszy i przestrzeni, to znaczy, że fortepian wybrzmiewa tak, że ani wokalista, ani inne instrumenty nie były w stanie go przykryć. Ich zespół został wykreowany przez czas. Muzyka Zbyszka to sztuka dla koneserów, ponieważ ten tak zwany „umcyk, umcyk” opanował wszystko. Proponując ludziom Zbyszka twórczość, trzeba wybierać osoby z szalenie wrażliwą duszą. Widzę po swoich doświadczeniach scenicznych, jak bardzo zmieniają się gusta ludzi. Moją widownię zabiorę ze sobą do grobu, ponieważ zazwyczaj są to ludzie z mojego pokolenia, którzy wiedzieli, co robiłem i co robię. Młodzi tego nie rozumieją. Świat nabrał wielkiego przyśpieszenia, w związku z czym na scenie stają wykonawcy, których trudno nazwać artystami, ale ponieważ marketingowo są sprawni, ich płyty się sprzedają. Jesteśmy umierającym gatunkiem, śpiewającym o czymś, szukającym dobrego tekstu, który przecież uruchamia wyobraźnię muzyczną, wyzwala całkiem inne pokłady wyobraźni. Zbyszek potrafi świetnie interpretować poezję, a poza tym to taki brat-łata, który swoje pomarudzi, ale zawsze jest chętny do pomocy.
(źródło: K. Walentynowicz "Zbigniew Łapiński. Historie również niepoważne, czyli groch z kapustą" 2015r.)