Joanna Jeżewska

Aktorka, współpracująca ze Zbigniewem Łapińskim przy wielu projektach, głównie w Kabarecie Nowa Sześćdziesiątka w latach 90. XX wieku, a także przy realizacji płyty "Znaki Zodiaku":

(fot. Bogdan Marcinkiewicz oraz archiwum FAMY)

Po wygranym Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu w 1987 roku pojechałam na FAMĘ, ale nie dlatego, że tam mnie ktoś zaprosił, tylko tak sobie pojechaliśmy z moim chłopakiem. Byłam wtedy po trzecim roku szkoły aktorskiej. Jedliśmy obiady na jedną kartkę, którą miał mój chłopak, bo tam były kartki przydziałowe na obiady, i jeden ze znajomych mi zwrócił uwagę, że po co mam się tak męczyć – jest na FAMIE grupa tak zwana aktorska, więc jeśli się tam zgłoszę, pójdę ze dwa razy na zajęcia, to mnie zapiszą i kartkę będę miała na te dwa tygodnie, a poza tym dostanę nocleg [uśmiech]. No i tak zrobiłam. Poszłam na to spotkanie, na którym było wielu młodych ludzi – nikogo z nich nie pamiętam, ale doskonale pamiętam Zbyszka, ponieważ on prowadził te zajęcia. Wówczas bardzo się przyjaźniłam, zresztą ta przyjaźń trwa do dziś, z muzykami z zespołu „Bez Jacka”, więc znałam wiele ich piosenek. I powiedziałam Zbyszkowi, że chciałabym jedną z nich zaśpiewać właśnie na FAMIE. Dałam mu jakieś nagranie, a ponieważ Zbyszek to zdolny człowiek, więc nie miał problemu, by sobie to szybko przyswoić i wspólnie przygotowaliśmy ją do wykonania. W jury był wtedy Jerzy Satanowski i inni znani ludzie. Bardzo dobrze wspominam współpracę ze Zbyszkiem. Chodziłam na te próby i zajęcia z dużą przyjemnością, ponieważ od zawsze lubiłam śpiewać. I tak się stało, że ja dostałam nagrodę na tym festiwalu! Ale byliśmy ze Zbyszkiem szczęśliwi! Zbyszek chce pracować z aktorem, a nie tylko z wokalistą, co, okazuje się, jest trudne dla wielu kompozytorów. Znam takich, którzy każą iść po „literkach”, czyli znakach, zapisanych w nutach i tego się sztywno trzymać, ponieważ zależy im na wiernym odwzorowaniu powstałej muzyki, więc nie ma tu miejsca na twórczą improwizację. Zbyszek pozwala aktorom, aby mogli piosenkę przeżyć i wydaje mi się, że to jest jego baza do współpracy z artystami i do funkcjonowania piosenki: nie pięknie odśpiewana, tylko pięknie przeżyta i dlatego w tym sensie my się bardzo dobrze rozumiemy. Widzisz, okazuje się, że to jest przestarzałe myślenie, że piosenkę trzeba przeżyć. Dzisiaj liczy się dobry wokal, połączony z pewnymi eksperymentami, opartymi na technicznych poszukiwaniach i wokalista współcześnie, chcąc trafić do odbiorcy, często tak utwory wykonuje. Ale mnie bliższe jest podejście do wykonania utworu oparte właśnie na przeżyciu go. Jednym z takich nauczycieli, bliskich mi pod tym względem, jest bez wątpienia Zbyszek Łapiński. Zbyszek jest zawsze temu wierny, on nie poszedł z nurtem, nie poszedł w tak zwaną komercję i nie robił nic wbrew sobie, co mi się bardzo podoba, bo to jest w życiu najtrudniejsze. Zbyszek nie napisałby piosenki komercyjnej nie dlatego, że nie umie, ale dlatego, że to nie wypływałoby z jego duszy. Zbyszek jest zawodowcem. Nigdy się nie potknęłam, kiedy z nim współpracowałam, wszystkie rzeczy jego, które śpiewałam, były bardzo dobre. Zbyszek jest trudnym człowiekiem, ale relacje z nim są zawsze bardzo dobre wtedy, gdy z osobami, z którymi współpracuje, darzy się szacunkiem, ponieważ wówczas pozwala takim ludziom na wymianę poglądów, więc także na możliwość wyrażenia jakiejś negatywnej opinii, nawet związanej z jego zachowaniem. Zbyszek komponuje trudną muzykę, rzadko powtarzalną, ponieważ nie jest zwolennikiem tzw. piosenki z refrenem. Oczywiście, u Zbyszka te refreny są, ale nie kojarzą się z muzyką lekką, łatwą i przyjemną i nie nuci się ich w budkach z piwem, poklepując się po kolanie. Zbyszek miał szczęście, że trafił na Jacka Kaczmarskiego, który nie pisał tekstów komercyjnych, ponieważ w tym sensie oni obaj bardzo dobrze się rozumieli. Gdyby Zbyszek pisał muzykę komercyjną, to teraz miałby pałac, a nie mieszkał w bloku. Ale podejrzewam, że właśnie dusza ciągnęła go do takiej twórczości, jaką stworzyli razem z Kaczmarskim i Gintrowskim.

(źródło: K. Walentynowicz "Zbigniew Łapiński. Historie również niepoważne, czyli groch z kapustą" 2015r.)

Kontakt