Krzysztof Łochowicz

Muzyk, gitarzysta. Uczestnik warsztatów muzycznych na FAMIE w pierwszych latach XXI wieku, prowadzonych przez Zbigniewa Łapińskiego (na zdjęciu podczas koncertu "Kabarety PRL-u" oraz z Marcinem Partyką i Piotrem Domagalskim podczas premiery "Znaków Zodiaku". Fot. Bogdan Marcinkiewicz):

Pana Zbyszka poznałem na festiwalu Fama w Świnoujściu, w roku, o ile mnie pamięć nie myli, 2002. Byłem uczestnikiem warsztatów muzycznych, a on był na tych warsztatach instruktorem. Od razu zobaczyłem w nim człowieka o dużej inteligencji, ogromnym poczuciu humoru, miłości do muzyki i ludzi którzy się muzyką zajmują, z dużym dystansem do siebie i otaczającego świata. Niewiele później , bo w roku 2004 miałem możliwość zagrać jeden ze swoich pierwszych , dużych, profesjonalnych koncertów w zespole którego pan Zbyszek był kierownikiem muzycznym. Był to koncert w Sali Kongresowej, rejestrowany na płycie i transmitowany w radiu, z okazji XV rocznicy Transformacji społeczno-ustrojowej, zatytułowany Ta Nasza Wolność. Dla mnie pierwszy tego typu duży koncert. A w zespole młodziaki, którym Pan Zbyszek zaufał. Sekcja rytmiczna z Krakowa- Marcin Partyka na fortepianie, Piotr Domagalski na basie, Dominik Klimczak na bębnach i ja na gitarze. Dwudziestoparolatkowie, bez większego muzycznego doświadczenia. I pamiętam ten koncert do dziś, głównie ze względu na zimny prysznic jaki nam pan Zbyszek urządził. Dostaliśmy od niego nuty i mieliśmy sobie zrobić próby i przygotować się w Krakowie, a potem przyjechać do jego domu w Piasecznie i zrobić taką sekcyjną próbę generalną. Zrobiliśmy sobie tę próbę , jedną zdaje się i byliśmy przekonani że umiemy. Bardzo się myliliśmy. Nigdy później nie usłyszałem tylu gorzkich słów na raz. Że nie podeszliśmy do sprawy poważnie, że się nie przygotowaliśmy, że nie zdajemy sobie sprawy jaki to duży koncert i że za to że my jesteśmy nieprzygotowani on jako kierownik będzie odpowiadał, że to jest podejście totalnie nieprofesjonalne, że on nam zaufał a my to zaufanie zawiedliśmy. Wtedy zobaczyłem w Panu Zbyszku człowieka radykalnego, bezkompromisowego, podchodzącego do swojej pracy z całkowitym i bezgranicznym zaangażowaniem, nie uznającego drogi na skróty. To była moja największa lekcja profesjonalizmu w życiu. I już na zawsze zapamiętam pana Zbyszka jako połączenie tych dwóch skrajnych postaci. Z jednej strony całkowita bezkompromisowość w materii twórczej i traktowanie muzyki z absolutną powagą, z drugiej wielki dystans do siebie i świata. Z jednej strony radykalna wręcz dbałość o szczegóły i brak zahamowań w krytykowaniu najmniejszych nawet odstępstw od norm jakie on uznawał za właściwe, z drugiej wielka czułość i miłość do ludzi których spotykał na swojej drodze. Ogromna powaga w pracy, ogromne poczucie humoru w życiu. Takiego go zapamiętałem: człowieka wielowymiarowego i łączącego w sobie wiele różnych, skrajnych cech. I takiego mi go brakuje.

(wspomnienie marzec 2020r.)

Kontakt